Górnik Zabrze vs. Legia Warszawa - starcie, które wprawia w wielkie emocje i ogromne zainteresowanie. Tak było też w ich sto sześćdziesiątym drugim starciu. Ten mecz nie okazał się hitem tylko na papierze. Wielki występ podopiecznych Michala Gašparika okraszony triumfem 3:1. Górnicy odnieśli pierwszą wygraną od czterech lat!
Zaskoczenie?
Górnik Zabrze wyszedł na spotkanie z Legią Warszawa z dwoma zmianami względem ubiegłego tygodnia. Do składu wrócił Rafał Janicki, a po lewym skrzydle poruszał się Maksym Khlan. Miał nosa trener gospodarzy wpuszczając od pierwszej minuty ukraińskiego skrzydłowego. Jak przyznał się szkoleniowiec na pomeczowej konferencji, chciał mieć dwóch piłkarzy schodzących do środka, którzy będą dośrodkowywać na pole karne. Ten plan sprawdził się już w pierwszej połowie.
Legia Warszawa pozostawiła tylko Kacpra Tobiasza porównując skład z czwartkowego wieczoru. Wszyscy gracze z pola zostali zmienieni, lub można powiedzieć, że powrócił pierwszy garnitur. Michal Gašparik powiedział, że on wiedział, że piłkarze zaczynający zmagania w Lidze Konferencji na ławce, rozpoczną niedzielne spotkanie. Trener Górnika Zabrze przeczuwał, że Edward Iordănescu dba o swoich piłkarzy przed jakże istotnym meczem ligowym.
🔚 | CUDOWNY WIECZÓR, KLASYK JEST NASZ! DZIĘKUJEMY PANOWIE! 🔝#GÓRLEG 3:1 pic.twitter.com/vDtdxaYthP
— Górnik Zabrze (@GornikZabrzeSSA) October 5, 2025
Był jakiś plan?
Tak, Górnik Zabrze miał plan i jego założenia usłyszeliśmy na pomeczowej konferencji. Michal Gasparik opowiedział, że styl pierwszej bramki jest zasługą ciężkiej całotygodniowej pracy. Ousmane Sow zszedł z prawego skrzydła do lewej nogi i precyzyjnie wrzucił piłkę na Maksyma Khlania. Ukrainie pokonał bramkarza gości po dokładnym strzale głową. Ta jedna sytuacja pokazuje, że Zabrzanie mieli pomysł na tę rywalizację. Trener „Trójkolorowych” mówił wprost, że były gracz Lechii Gdańsk wystąpił w tym meczu, ponieważ chciał mieć skład ofensywny. Został poświęcony Matúš Kmeť, który i tak dołożył swoje trzy grosze do ataku lidera tabeli.
U Legii Warszawa ciężko wypunktować elementy, którymi chceli postraszyć Marcela Łubika. Najbliżej jesteśmy stwierdzenia, że dośrodkowania miały wprawić w zakłopotanie obronę Górnika Zabrze. Plan może był, lecz jakość tych wrzutek pozostawia wiele do życzenia. Mileta Rajović, a później duet Duńczyka z Antonio Čolakiem nie miał z czego oddawać strzałów na bramkę. Próby odnalezienia partnera w polu karnym nie przyjęły się, bo piłki przelatywały z dala od napastników Legionistów. Snajperzy ze stolicy byli wypuszczani w pojedynki, w których nie czują się najlepiej. Nie jest niczym komfortowym dla nich szukanie wolnych stref, gdzie można się pościgać.

Mózgi i serca organizmów
Górnik Zabrze funkcjonował w meczu z Legią Warszawa jak dobrze zadbany organizm. Wszystkie organy biły we właściwym rytmie. Środkowa linia przyćmiła swoja jakością pomocników rywala. Patrik Hellebrand, Jarosław Kubicki i Lukáš Ambros uzupełniali się i przebili swoim zaangażowaniem i pomysłem na ten mecz swoich konkurentów po drugiej stronie boiska. Cała trójka odpowiadała za grę ofensywną i defensywną. Weszli na bardzo wysoką jakość jaka jest potrzebna do wygrywania wielkich starć. Oni czuli kiedy pograć ze sobą i przetrzymać piłkę w linii obrony. Jak trzeba było przyspieszyć to to robili i znajdowali swoich skrzydłowych.
Legia Warszawa nie błyszczała w tej układance. Znamy to warszawskie trio i ono nas nie porwało. Nie podziwialiśmy elementów zaskoczenia, a akcje prowadzone do boku nie sprawiały żadnego zagrożenia rywalowi. Oglądaliśmy kolejny mecz, podczas którego Mileta Rajović był wypuszczany w pojedynki biegowe bez stworzenia dla niego dogodnych sytuacji w polu karnym. Organizm Edwarda Iordănescu stawał się łatwy do rozczytania dla przeciwników, którzy poruszając się w sposób inteligetny, radzili sobie z tą próbą natarcia Legionistów.
Zmiany nie wniosły huraganu optymizmu. Kacper Urbański jest jeszcze ewidentnie bez formy i nie ma w nim tego chłopaka, którym się zachwycaliśmy. Pozytywnie zapisze się w notatniku trenera Legii Warszawa Wahan Bichakhchyan za strzeloną bramkę i próbę rozruszania tej ociężałej ofensywy.
On skradł serca kibiców!
Ousmane Sow z jego lewą stopą wyrasta na klasykę gatunków w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Michal Gašparik został zapytany czy Senegalczyk odejdzie zimą, gdyż mogą się po niego zgłosić mocniejsi. Słowacki szkoleniowiec nie chciałby tego, ponieważ straciłby jednego z najlepszych zawodników w zespole. Skrzydłowy ma na koncie już sześć goli i dwie asysty w obecnej kampanii. Wszystkie gole zdobył swoja lewą stopą. W pojedynku z Legią Warszawa dołożył genialne dośrodkowanie lewą stopą.
Jego pierwsza bramka wyniknęła z jego pazerności i zdecydowania. Kacper Tobiasz wypiąstkował piłkę do boku, lecz Matúš Kmeť dał się wymanewrować i gracz Górnika Zabrze wykorzystał te okazję. Zachował zimną krew i wpakował futbolówkę pod poprzeczkę. Przy drugim golu był po raz kolejny tam gdzie powinien. Miał w sobie ten instynkt i komponował się tak w akcje, że musiał je kończyć golami. Matúš Kmeť w pierwszych kontaktach z piłką powinien mieć gola, ale Kacper Tobiasz interweniował. Po raz drugi Ousmane Sow był tam gdzie należało się ustawiać i bramkarz Legii Warszawa wyciągał piłkę z sieci po raz trzeci.
Gol i asysta nie są jedynymi sprawami, które warto podkreślić. Należy zwrócić uwagę na jego zaangażowanie defensywne, a przede wszystkim na dynamikę jaką dysponuje. On nie boi się wchodzić w potyczki szybkościowe. On chce grać z obrońcą jeden na jeden. Senegalczyk ma jeszcze rezerwy, które można dopracować.
Cyfry to nie wszystko
Kiedy spojrzymy na statystyki tego meczu wszystko się zgadza według przewidywać. Legia Warszawa oddała więcej strzałów. Ich współczynnik xG jest na wyższym poziomie od rywala. Goście mieli piłkę częściej od oponenta, lecz nie potrafili tego udokumentować. Przed meczem zastawialiśmy się, kto przedstawi nam lepsza jakość piłkarską. Michal Gašparik zachwalał swój zespół za jakość zwłaszcza w pierwszej połowie. Kto nie obejrzał tego meczu, a sprawdzał tylko statystyki nie wyniesie tego samego, gdyby spędził czas z tym spektaklem.

Liczby nie kłamią
Górnik Zabrze triumfuje i wraz z fanami mogli śpiewać: Mamy lidera! Taka jest prawda i tak mówią liczby, bo „Trójkolorowi” siódmą wygraną wskoczyli na fotel lidera. Jagiellonia Białystok traci punkt i ma zaległy mecz do rozegrania. Legioniści tracą już siedem oczek do pierwszej lokaty. Jest to spora odległość, patrząc na etap rozgrywek. Legia Warszawa musi po raz kolejny gonić tytuł. Terminarz nie układa się sympatycznie dla piętnastokrotnego mistrza Polski. Po przerwie na reprezentację przyjdzie czas na delegację do rozstrzelanego Zagłębia Lubin. Tydzień później bójka z Lechem Poznań, a w wcześniej w środku tygodnia odbywa się 2.kolejka fazy ligowej Ligi Konferencji.
Górnik Zabrze zostanie sprawdzony przez następnych przeciwników. Wyjazd do Kielc i powitanie Jagielloni Białystok na własnym obiekcie – w tych meczach „Górnicy” będą musieli udowodnić swoja wysoką dyspozycję. Na co stać ekipę Michala Gašparika? Jak długo będą w stanie prezentować taki poziom? Odpowiedź napisze się na boisku.
Ale to są wariaty, dobranoc! 💤#GÓRLEG pic.twitter.com/CHNNGPyLcP
— Górnik Zabrze (@GornikZabrzeSSA) October 5, 2025